Witajcie na blogu CzarKosmetyków!
Jeszcze tego tu nie pisałam, ale jestem pasjonatką paznokci. Jestem taką osobą, co lubi spróbować czegoś nowego i uczyć się podstawowych wzorów paznokci. Bardzo zainteresowały mnie paznokcie robione metodą żelową i też takie zaczęłam u siebie wykonywać. Pierwsze kroki były trudne, często brałam wzorce z filmików na youtube, czy też poprzez obserwowanie kosmetyczki w akcji z moimi paznokciami. Od tego czasu jak nauczyłam się samodzielnie robić dla siebie paznokcie, to jestem zadowolona. Teraz jak mam jakąś większą imprezę to wiem, że sama dobrze sobie poradzę. Może kiedyś przedstawię Wam parę zdjęć, jak zaczęłam swoje hobby z paznokciami.
Dobrze moi drodzy jak co niedzielę dzielę się z Wami moim wpisem blogowym. Zacznijmy nowy wpis kosmetyczny.
Też czasami tak macie, że nie umiecie zdecydować się na jedną maseczkę i kupujecie ich o dużo za dużo? No właśnie wszędzie gdzie się nie spojrzy w sklepie, to półki z kosmetykami przyciągają jak magnes. Każda kobieta znajdująca się w dyskoncie spożywczym nie przejdzie obojętnie przy pólkach z kosmetykami. Nie mówiąc już o drogeriach, w których mogłybyśmy siedzieć godzinami.
Chciałabym przybliżyć dziś Wam dwie recenzje dwóch maseczek, które zakupiłam. Poniżej wstawiam zdjęcie, by pokazać, o jakie konkretnie rodzaje maseczek mi chodzi.
Na pierwszy rzut, do opisu idzie maseczka The Wonder Mask Purifying Charcoal & Black Mud z The Rituals. Maseczkę tą znalazłam w kalendarzu adwentowym z The Rituals, który kupowałam w grudniu. Po otwarciu okienka zauważyłam, że pierwszy raz spotkałam się z takim kosmetykiem. Była to saszetka zawierająca 10 g produktu wraz ze szpatułką.
Producent zapewnia nas, że maseczka jest w 100% naturalna. Maseczka pomaga nam oczyścić zanieczyszczenia, złuszcza martwy naskórek. Również zawiera glinkę Ghassoul o właściwościach oczyszczających, czystą glinkę kaolinową, oczyszczające błoto i bambusowy węgiel drzewny w proszku znany z działania przeciwutleniającego.
Ma postać sypką jest to ciemno-szary proszek, który jest rozdrabniany za pomocą wody. Oczywiście całość mieszany dołączoną szpatułką, która jest w zestawie. Szpatułka służy głównie do mieszania, a nie nakładania jej na buzię. Po wlaniu odpowiedniej ilości wody do pojemnika maseczka zaczęła bąbelkować.
Ja mam cerę mieszaną, ale myślę, że maseczka sprawdzi się również do innych typów cery. Oczywiście po nałożeniu maseczki miałam uczucie ściągnięcia skóry. Jest to oczywiste, że glinki już tak mają i tak było w tym przypadku na mojej buzi. Po wyschnięciu maska zastyga i zmienia kolor na jasno-szary. Co było plusem tego produktu to, że bardzo szybko schodziła z twarzy, bo wystarczyła ciepła woda i raz-dwa maski nie było. Można również przyznać plusa również za to, że maseczka była bezzapachowa, więc nie przeszkadzała zapachowo w jej noszeniu.
Podsumowując produkt kosmetyczny, który testowałam, mogę stwierdzić, że moja cera po jego użyciu była oczyszczona i zmatowiona. Niestety potem musiałam zastosować krem do twarzy, ponieważ czułam ten efekt ściągnięcia twarzy. Nawet z taką saszetką kosmetyku można stwierdzić czy dany kosmetyk się u danej osoby sprawdzi się, czy też nie. Fajne w tym produkcie jest to, że z taką małą saszetką można przetestować i zobaczyć czy chce się używać go, czy też nie. Moim zdaniem trzeba go przetestować na własnej skórze, ponieważ każda skóra reaguje inaczej na kosmetyk.
Drugim produktem, którym chciałabym opisać, jest maseczka z Be Beauty Care zakupiona w Biedronce. Maseczka jest ze świątecznej edycji, na opakowaniu jest napisane, że jest na 2 aplikacje. Jedna maseczka zawiera 10 g produktu. Jest ona brokatowa z pojedynczymi czerwonymi gwiazdkami. Po otwarciu saszetki rzuca się mocny alkoholowy zapach wraz z nutami cynamonu i pomarańczy jest to typowy świąteczny zapach. Szata graficzna przyciąga wzrok, jest ona w kolorze czerwonym. Z tego, co widziałam były w różnych rodzajach, ja zdecydowałam się właśnie na nią.
Maseczka peel-off z biedronki ma za zadanie wygładzić buzię. Szczególnie lubię takie maseczki peel-off ze względu na to, że szybko zastygają na twarzy i można je szybko ściągnąć poprzez zrywanie produktu z buzi.
Dodam, że maseczka dobrze rozprowadzała się na buzi i trzymałam ją ponad 30 minut. Dałam dość grubszą warstwę i czekałam, aż zaschnie. Niestety w niektórych miejscach maseczka była mokra. Zdecydowałam się ją zdjąć, bo bałam się, że przez to długie trzymanie maseczki na twarzy, będę miała ją podrażnioną. Ciężko było ją też zdjąć z twarzy, tam gdzie były mokre plamy, to musiałam użyć wacików, by zmyć ją całkowicie.
Jednak po samym zdjęciu maseczki odczuwałam, że cera jest nawilżona i wygładzona oraz były zmniejszone pory.
Podsumowując:
Co mogę o niej powiedzieć, za takie pieniądze nie ma się spodziewać fajerwerków. Oczywiście, jeżeli ktoś nie jest uczulony na takie maseczki, to krzywdy sobie nie zrobi. Gorzej z osobami co są uczulone na takie składniki. Jeżeli bym miała kupować z tej serii, to pewnie bym się skusiła, by wypróbować je u siebie. Maseczka maseczce nie jest równa.
Jeżeli miałybyście jakieś fajne pomysły, co do produktów kosmetycznych do przetestowania, czy polecenia u mnie na blogu, to zapraszam do kontaktu.
Dziękuję za poświęcony czas i do zobaczenia w następnym wpisie 🙂
Izabela